Kryptonim „Reporter”. Wspomnienia figuranta. Źródło: Ebooki123.pl

Kryptonim „Reporter”. Wspomnienia figuranta” to trzeci z kolei e-book Jacka Wegnera wydany przez Wydawnictwo Psychoskok. Tym razem autor pisze o tym jak był inwigilowany przez Służby SB, oraz między innymi o wydarzeniach, które miały miejsce podczas gdy zajmował się pilotowaniem wycieczek po PRL.

Jacek Wegner to  wieloletni dziennikarz, dydaktyk akademicki dziennikarstwa i dziedzin okołodziennikarskich. W Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego przez 20 lat prowadził zajęcia z warsztatu dziennikarskiego, ze specjalizacji prasowej.

Był również promotorem wielu prac dyplomowych na dziennikarskich studiach pomagisterskich. W Instytucie opiekował się też kilkoma pismami redagowanymi przez studentów dla wydawcy zewnętrznego i uniwersyteckiego. Zajmował się także kształceniem dziennikarzy w Ośrodku Dziennikarstwa przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Przez sześć lat prezesował Fundacji na rzecz Rozwoju Szkolnictwa Dziennikarskiego działającej przy Instytucie Dziennikarstwa UW.

W poprzedniej dekadzie kierował założoną przez siebie firmą edukacyjną Studium Polskiego Biznesu; przygotowywała ona i organizowała dla menedżerów PR, rzeczników prasowych, asystentów szefów, redaktorów reklam i folderów promocyjnych seminaria doskonalące. Kilka tysięcy uczestników tych spotkań dydaktycznych do dziś wyraża się o nich z uznaniem. W dziennikarstwie pełnił funkcje: adiustatora, reportera, redaktora depeszowego, redaktora prowadzącego, kierownika działu kultury, sekretarza, redaktora naczelnego. Pracował m. in. w dziennikach „Kurier Polski”, „Exspress Wieczorny”, „Głos Pracy”, „Rzeczpospolita”, „Polska Zbrojna”, tygodnikach „Kultura”, „Tygodnik Centrum”, miesięczniku „Komunikat SARP”. A także publikował teksty publicystyczne w czasopismach literackich, kulturalno-społecznych i politycznych, takich jak „Więź”, „Twórczość”, „Współczesność”, „Kamena”. „Tygodnik Solidarność” (tu do dzisiaj). W TVP opracowywał materiały przeznaczone do emisji, redagował również depesze agencyjne dla telewizyjnych serwisów informacyjnych.

W Biurze Turystyki Zagranicznej PTTK pilotował w kraju i za granicą wycieczki turystów francuskich. Cztery lata był taksówkarzem, powstała z tego niewielka, acz ciekawa chyba książeczka wydana w latach osiemdziesiątych, w podziemnym ruchu wydawniczym. Opublikował też kilka książek publicystycznych, m. in. „Konwicki. Czarodziej naszego losu”, „Sternicy. Opowieść o 10 przywódcach PPR-PZPR” (dwa wydania), „Powtórki Maturzysty”, „Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”, „Biesy sarmackie”,  „Rzeczpospolita – duma i wstyd”,  „Zamach na Lenina. Krótka historia Ruchu”, „Kryptonim Reporter. Wspomnienia figuranta”.

 

Kryptonim „Reporter”. Wspomnienia figuranta” to trzeci z kolei e-book Jacka Wegnera wydany przez wydawnictwo Psychoskok. Jest to e-book oparty na faktach z życia autora.

Ta książka pozbawiona jest egotyzmu typowego dla wszelkich wspomnień pisarskich. Autor opowiadając o swych przeżyciach zawodowych i politycznych, których doznawał od 1961 r., nie przyozdabia się aureolą ofiary inwigilacji esbeckiej, choć był nią przez 27 lat, kpi nie tylko z politycznego i społecznego porządku Polski Ludowej, lecz także z siebie. Jest dziennikarzem, stąd kryptonim jego „sprawy” nadany przez bezpiekę, stał się jednocześnie pierwszym członem tytułu tej publikacji.

Autor pilotował również wycieczki zagraniczne po PRL i kilku krajach kapitalistycznych oraz tzw. demokracji ludowej, był też taksówkarzem warszawskim. Czuł zawsze i wszędzie tchnienie bezpieki. Ale nad podziw udawało mu się wywikłać z sideł, w jakie SB próbowała go uchwycić, domyślał się owych działań tajnej policji politycznej, a dopiero z teczek ipeenowskich dowiedział się, że szpiegowanie było nieudolne. Dziś przyznaje, że nie rozumie, dlaczego ostatecznie nie został przez SB unieruchomiony – indolencja oficerów SB z tytułami naukowymi, bałagan organizacyjny w służbach, jak i w całej egzystencji publicznej Polski rządzonej przez sekretarzy partii podległej sowietom? Książka pęcznieje od faktów i anegdot, a czyta się ją znakomicie, niczym pitawal polityczny i obyczajowy.

Pierwotnie książka ukazała się w wersji papierowej w 2016 roku.

Ta książka pozbawiona jest egotyzmu typowego dla wszelkich wspomnień pisarskich. Autor opowiadając o swych przeżyciach zawodowych i politycznych, których doznawał od 1961 r., nie przyozdabia się aureolą ofiary inwigilacji esbeckiej, choć był nią przez 27 lat, kpi nie tylko z politycznego i społecznego porządku Polski Ludowej, lecz także z siebie. Jest dziennikarzem, stąd kryptonim jego „sprawy” nadany przez bezpiekę, stał się jednocześnie pierwszym członem tytułu tej publikacji.

Tajemnice Sandry. W poszukiwaniu prawdy. Kup eBooka już dziś w wybranych księgarniach tekst alternatywny Jakiej Lampy Potrzebujesz? LampyDeccor.pl

Autor pilotował również wycieczki zagraniczne po PRL i kilku krajach kapitalistycznych oraz tzw. demokracji ludowej, był też taksówkarzem warszawskim. Czuł zawsze i wszędzie tchnienie bezpieki. Ale nad podziw udawało mu się wywikłać z sideł, w jakie SB próbowała go uchwycić, domyślał się owych działań tajnej policji politycznej, a dopiero z teczek ipeenowskich dowiedział się, że szpiegowanie było nieudolne. Dziś przyznaje, że nie rozumie, dlaczego ostatecznie nie został przez SB unieruchomiony – indolencja oficerów SB z tytułami naukowymi, bałagan organizacyjny w służbach, jak i w całej egzystencji publicznej Polski rządzonej przez sekretarzy partii podległej sowietom? Książka pęcznieje od faktów i anegdot, a czyta się ją znakomicie, niczym pitawal polityczny i obyczajowy.

Pierwotnie książka ukazała się w wersji papierowej w 2016 roku.

Fragment z książki:

„Nie da się zracjonalizować zachowania komunistów polskich, którzy doznali cierpień i krzywd w Mekce swej ideologii, a później z Sowietami tworzyli – często zbrodniczo – zręby komunistycznej Polski. Myślę, że i szlachetny skądinąd Staszewski zachorował na „kompleks sztokholmski”. Antoni Dudek w cytowanej już książce napisał o Michniku, że „przypuszczalnie został zarażony wirusem polskiej mutacji tzw. syndromu sztokholmskiego. Encyklopedia definiuje go jako «stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi. Może osiągnąć taki stopień, że osoby więzione pomagają swym prześladowcom w osiągnięciu ich celów»” . Lecz po 1956 r. Staszewski zdołał przezwyciężyć tę patologię, w przeciwieństwie do młodszego odeń o dwa pokolenia Michnika, u którego zresztą te schorzenia psychiczne osiągnęły w naszych czasach wymiary monstrualne.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *