Jacek Karpiński polski inżynier elektroniki i informatyki, żołnierz Szarych Szeregów w batalionie „Zośka”, uczestnik powstania warszawskiego, trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Projektant minikomputera K-202.
Podczas gdy w latach 70. inne komputery dopiero powstawały i były wielkości szafy, ich pamięć była bardzo mała oraz koszt produkcji był ogromny, polski Gates i Jobs, bo śmiało, można uznać za takiego Jacka Karpińskiego, wymyślił komputer, który był tak genialnym wynalazkiem, że władze komunistyczne się go po prostu przestraszyły…
„Jacek Karpiński pracował prędko i trochę chaotycznie – jakby się bał, że za chwilę zapomni o tym, co przed chwilą wpadło mu do głowy. Gdy skończył jedną rzecz, natychmiast zaczynał następną.
Zaaferowany nowym wynalazkiem, spał w biurze w śpiworze, żeby nie marnować czasu na dojazdy. Zapominał wtedy nawet o jedzeniu.”
Taki fragment możemy przeczytać w książce „Pionierzy, czyli poczet niewiarygodnie pracowitych Polaków”.
Jacek Karpiński – geniusz informatyki, wielki elektronik, wynalazca wszechczasów
W sieci można znaleźć wiele tekstów o Jacku Karpińskim, każdy z nich dodaje nowe informacje. Niemożliwe jest w skrócie opisać to, czego dokonał ten człowiek w ciągu jednego życia.
Jacek Karpiński urodził się 9 kwietnia 1927 roku, w Turynie, w czasie II wojny światowej działał w Szarych Szeregach, a konkretnie w batalionie „Zośka”, w którym dowodził pierwszą sekcją, drugą objął jego słynny przyjaciel Kamil Baczyński.
W 1944 roku podczas walki w Powstaniu Warszawskim kula utknęła mu w kręgosłupie, z trudem chodził o dwu laskach, siłą woli wrócił do zdrowia i samodzielnego poruszania się. Kuli nigdy nie usunięto.
Rok 1957 – Jacek Karpiński konstruuje pierwszą zdumiewającą maszynę do prognozowania pogody o wdzięcznej nazwie AAH.
Rok 1959 – nasz polski Gates/Jobs tworzy prekursor komputera – pierwszy na świecie tranzystorowy analizator równań różniczkowych AKAT-1.
Rok 1960 – wygrywa ogólnoświatowy konkurs Unesco dla młodych naukowców (6 stypendiów na 200 kandydatów!) i w nagrodę wyjeżdża na dwuletnie studia na Harvardzie i w najsłynniejszej uczelni technicznej świata – MIT
Oczywiście za granicą natychmiast się na nim poznano. Otrzymywał propozycje, by zostać na uczelni, stworzyć własny instytut (!), pracować dla IBM. Niestety, Jacek Karpiński wybrał drogę dużo cięższą i bardzo smutną. Wrócił do Polski, by doświadczyć szykan, upokorzeń, biedy i ludzkiej podłości.
Mam w życiu i cholerne szczęście, i piekielnego pecha. Pech jest taki, że kocham swój kraj, jakikolwiek by on był. Szczęście – że przeżyłem w Polsce i wojnę, i komunizm. Podczas wojny mnie nie zabili, podczas komuny nie zniszczyli w więzieniach.
(…) Gdybym posłuchał Amerykanów, to świat miałby peceta o 10 – 15 lat wcześniej. (nto)
Rok 1964 – powstaje Perceptron – maszyna ucząca się, oparta na sieciach neuronowych, która rozpoznawała otoczenie za pomocą kamery (jeśli zarejestrowała trójkąt, już zawsze go pamiętała i rozpoznawała ponownie).
Nie wiem, czy można to nazwać patriotyzmem, ale ja po prostu chciałem pracować dla Polski. Zawsze wierzyłem, że ruscy kiedyś sobie pójdą. A technologia zostanie.
Poza tym uważałem, że to nie byłoby w porządku – wyjechać na delegację i zostać. Spotkałem Polaków, którzy tak postąpili, i nie sądziłem, żeby to było uczciwe. Wiedziałem, że w PRL będę żył w niewoli, ale wierzyłem też, że normy moralne obowiązują niezależnie od sytuacji.
I jeszcze jedno: nie mogłem zostawić mojej mamy. (fakt)
(Wikicytaty)
Rok 1965 – w ciągu trzech tygodni zaprojektował i stworzył skaner do analizy fotografii zderzeń cząstek elementarnych na kliszach CERN.
1965-68 – powstaje komputer KAR-65 – stworzony do obróbki tychże zdjęć;
Był to „pierwszy w Europie system asynchroniczny, ze zmiennym przecinkiem, 100 tys. operacji na sekundę”. Był też maszyną nie do zdarcia – Kar-65 był sprawny i pracował 20 lat, co było rekordem światowym.
Poza tym był 30-krotnie tańszy niż 2 razy wolniejsze wtedy komputery Odra. Kosztował 6 mln złotych, podczas gdy każda Odra kosztowała 200 mln złotych.
Jacek Karpiński – polski Gates – Jobs wymyśla pierwszego peceta, na 10 lat przed IBM
Rok 1970 – na świat przychodzi minikomputer K-202 – największy wynalazek naszego polskiego Gatesa-Jobsa, prototyp peceta wielkości walizki.
K-202 wykonywał milion operacji na sekundę i jako pierwszy na świecie wykorzystywał adresowanie stronicowe, powszechnie stosowane do dzisiaj. A do tego był szybszy niż wyprodukowane 10 lat później komputery IBM PC.
Ówczesne komputery miały 64 kilobajty pamięci, K-202 – 8 megabajtów!
Dziś system adresowania stronicowego stosuje 90 proc. urządzeń na świecie, niestety Jacek Karpiński nie tylko dzielił się swobodnie z innymi inżynierami swym genialnym rozwiązaniem (Amerykanie koniecznie chcieli wiedzieć, jak dokonał tego cudu), ale również go nie opatentował.
W połowie lat 60. jeden z moich amerykańskich kolegów powiedział mi o Polaku, który należał do szóstki ludzi wyprzedzających cały świat. Ten Polak zwał się podobno Jack Karpiński. Niestety, nikt o nim niczego nie wiedział” (fakt)
– pisał o Karpińskim Stefan Bratkowski, dziennikarz i popularyzator techniki.
Rok 1971 – Początek końca, czyli Międzynarodowe Targi Poznańskie; K-202 zostaje wystawiony obok stoiska 8-mio bitowej Odry Elwro.
To początek politycznych świństw, których ofiarą jest nie tylko Jacek Karpiński, ale – jak zwykle i po raz któryś z rzędu – interes ekonomiczny i polityczny Polski.
W międzyczasie K-202 został zaprezentowany w Londynie i, oczywiście, natychmiast doceniony. Błyskawicznie zaproponowano jego masową produkcję na Zachodzie, ale Jacek Karpiński odmówił.
“Jak głupi, zakichany patriota, powiedziałem dziękuję, włożyłem brytyjskie opinie do kieszeni i wróciłem do Polski (…). Koniec końców okazało się, że produkować można, ale ani MERA ani Komitet nie dadzą pieniędzy (…) Stefan [Bratkowski] zaproponował układ: brytyjskie pieniądze, sprzedaż i marketing – konstrukcja i produkcja w Polsce. To było dla wszystkich do przyjęcia” – opisywał później. (fakt)
Rok 1972 – rusza produkcja K-202 w Zakładzie Minikomputerów
– Zakłady Mera podpisały umowę z brytyjskimi partnerami. Anglicy dawali dewizy, my: miejsce i ludzi do produkcji – wspomina polski wynalazca. – Byłem szczęśliwy. Stworzyłem własny zespół młodych, wybitnych zapaleńców. Pracowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę, nocami i dniami siedzieliśmy w laboratoriach technicznych.
I stworzyliśmy to, o co chodziło: komputer, który można było schować do pudełka po butach… (nto)
15 Sztuk trafiło za granicę, drugie 15 zainstalowano w dużych instytucjach krajowych – Użytkownicy byli zachwyceni, zamówiono 3000 sztuk.
Gdy w produkcji znalazło się kolejnych 200, zakład niespodziewanie zamknięto, a Jacek Karpiński został wyrzucony z pracy z zakazem budowy komputerów (!) oraz oczywiście z zakazem wyjazdu do USA. Podobno z zakładu wyprowadzono go (po uprzednim przeszukaniu) pod karabinami.
Sprowadzenie do polityki i polska zawiść
ZSRR zarządziło produkcję prymitywnego komputera RIAD (skradziona technologia IBM360), który narzucono całemu Układowi Warszawskiemu.
Poza tym władze bolała współpraca z zachodnim kapitałem.
Po drugie polityka personalna.
Jacek Karpiński miał cięty język, nie umiał i nie chciał się układać. „Pana wiedza wystarczyłaby co najwyżej do budowy nocników” to jeden z najczęściej przytaczanych w internecie szlagierów jego autorstwa.
Polityka – to jedno. Ale przede wszystkim ohydna polska zawiść.
Komu przeszkadzał wymyślony w Polsce pierwszy minikomputer? Jacek Karpiński nie ma wątpliwości – partyjnym decydentom z wrocławskiego Elwro, którzy nie potrafili mu wybaczyć ani komputera KAR-65, ani sukcesu z K-202. (nto)
Produkujący Odry zakład Elwro zatrudniał wówczas 6 000 pracowników, Instytut Maszyn Matematycznych, gdzie pracował Karpiński tylko 200.
Wkład dolarowy do K-202 wynosił ok. 1800 $, do Odry ok. 30 000 $.
Towarzysze z Elwro zwrócili się do towarzyszy z władz (podobno do premiera Jaroszewicza) po pomoc i towarzysze towarzyszom pomogli.
Interes Polski i czyjś zasłużony sukces to nie były (i nadal nie są) kwestie mające jakąkolwiek wartość w tym kraju – zwłaszcza dla polityków, ale niestety nie tylko dla nich…
Okropne mi robili świństwa. Starałem się o autonomię dla mojego Zakładu. Nic z tego nie wyszło, przenieśli mnie do Instytutu Maszyn Matematycznych.
Musieli mnie zniszczyć, bo ośmieszałem i ELWRO, i IMM. ELWRO zatrudniało 6 tysięcy ludzi, IMM – 700. I nie potrafili zrobić żadnej przyzwoitej maszyny. (…) U mnie w 1973 pracowało raptem 200 osób” – żalił się Karpiński. (nto)
Komputer, który nie może istnieć…
W roku 1972 do Polski przyjechał z całą delegacją główny konstruktor RIAD-a – Ławronow. Obejrzał K-202 i powiedział: „niemożliwe, taka maszyna musi zająć całą ścianę dużego pomieszczenia”.
Po paru tygodniach komisja stwierdziła, że projekt nie nadaje się do realizacji, bo technologii, jaką proponuję nie ma i być nie może. Jakby mogła być, Amerykanie na pewno by ją już wykorzystali” – czytamy w jego dziennikach. (fakt)
A skoro sowieckie, bezmózgie „autorytety” powiedziały, że K-202 jest niemożliwy, to znaczy, że nie ma sensu go produkować.
Rok 1978 – Jacek Karpiński poddaje się i wyjeżdża na Mazury hodować świnie. Twierdzi, że woli te prawdziwe od ludzkich. Prestiżowe oferty pracy wciąż czekają na niego na Zachodzie, ale na jego teczce widnieje napis “Nie wydawać paszportu. Powód: sabotażysta i dywersant gospodarczy”.
Rok 1980 – “W konkursie na dyrektora MERY, mimo że dostał 90 proc. głosów, Ministerstwo Przemysłu nie zaakceptowało wyboru. Dostał wprawdzie inną propozycję, ale na nią z kolei nie wyraziło zgody KC”. (prestiz.info)
1981 – wyjazd do Szwajcarii i tam: praca w fabryce magnetofonów, potem kolejny wynalazek cyfrowy i analogowy synchronizator dźwięku (robot sterowany głosem) i ręczny skaner Pen-Reader (czytnik pisma ręcznego), który wyprzedzał japońskie konstrukcje o przeszło półtora roku.
Niestety Polska zniszczyła go całkowicie…
Rok 1990 – powrót Jacka Karpińskiego do Polski i ostateczny koniec jego marzeń.
Jacek Karpiński został oszukany przez BRE Bank przy kredycie na fabryczkę Pen-Readerów. Bank nie wypłacił mu kolejnych transz, zabrał dom wzięty pod zastaw, a w międzyczasie, jakby tego było mało, jego zakład został okradziony.
Żeby się ratować zaprojektował jeszcze miniaturową kasę fiskalną i ponownie został oszukany przez kontrahentów (Libella i Apator).
W rezultacie Jacek Karpiński został bez pieniędzy, bez zakładu i bez domu (usłużny bank zlicytował wszystko za bezcen) oraz z kredytem.
Jako potencjalny miliarder, który w Polsce stracił wszystko, powrócił do Szwajcarii. Tam wraz z synem, w pół roku, zaprojektował specjalistyczny skaner do sprawdzania ksiąg rachunkowych. Po czym szybko wrócił, bo Polskę kochał nade wszystko. Zamieszkał we Wrocławiu, w małej kawalerce, gdzie schorowany zmarł w wieku 83 lat.
(…)
Gdyby Jacek Karpiński podczas studiów w USA skorzystał z propozycji i został tam na stałe, byłby bardzo bogaty i dzisiaj obok Gatesa i Jobsa wymieniany jako największy z twórców nowych technologii. Zamiast szykan w kraju i życia w biedzie.
Gdyby nie zawiść i konformistyczna postawa władz PRL Jacek Karpiński byłby bogaty, a Polska liderem w rozwoju nowych technologii.
Gdyby BRE Bank działał doradczo i strategicznie, i nie wstrzymał kredytu na produkcję Pen-Readerów sam zarobiłby krocie, a nie za bezcen pozbawił Karpińskiego środków do życia i dachu nad głową.
Gdyby, o czym niewielu zapewne wie, opracowana już w 1989 r. przez Jacka Karpińskiego konstrukcja operatorskiej centrali telefonicznej opartej o zmodyfikowany komputer PC znalazła zrozumienie, byłby pionierem Internetu. Jego wykorzystanie protokołów, na których zbudowano Internet do zwykłej telekomunikacji wyprzedzało komercyjne wdrożenia o 10 lat.
Zresztą Internet mógł się narodzić w PRL jeszcze wcześniej. W latach 70. – gdy polscy informatycy pracowali nad systemem PESEL (część z nich pracowała z Jackiem Karpińskim). Stworzyli wtedy sieć komputerową z dostępem z dowolnego miejsca na ziemi. Niestety, nikt tego nie opatentował. A Amerykanie, choć myślą techniczną nie byli lepsi od Polaków, swoją sieć potrafili zamienić na Internet. (prestiz.info)