Warto zbierać makulaturę i wyszukiwać ze składziku takie perełki jak niżej, podziemne wydanie z 1989, całe dwa lata przed upadkiem cenzury.
Tytułu nie trzeba tłumaczyć… Znajdziemy tu wiele rzadko wspominanych faktów, a momentami wręcz sensacyjnymi i niemal przyprawiającymi o zawał.
Opisano oczywiście pakt Ribentrop-Mołotow i późniejszy Sikorski-Majski, napaść Sowietów z 17 września 1939, zajęcie i oddanie Kresów sowietom, liczne wywózki w głąb ZSRR liczone nawet w 2 mln, szereg innych zbrodni Rosjan i nacji ze Wschodu, transporty do Kozielska, Starobielska, Charkowa, Ostaszkowa, sposób traktowania jeńców, skromne wpisy z pamiętników, samą egzekucję, znalezienie zwłok trzy lata po kwietniu 1940, ekshumacje i drążenie tematu latami przez liczne śledztwa, ale są rzeczy, które wielu się nie śniły i wpisują się w powieść kryminalną, choć to fakty i autentyk, a nie fikcja literacka.
Na pierwszy rzut oka idzie już zima 1946 zaraz po wojnie i tajemnicza zbrodnia jednego z lekarzy biorących udział w ekshumacjach. W trakcie prowadzenia sprawy w Krakowie i powrotu do Warszawy nic nie przewidywało jego tragedii i to w czasach początku terroru stalinowskiego, a sprawa przecież była i nadal jest nie na rękę Rosji.
Znając ich mentalność, usposobienie i rządzę krwi i ofiar, nikt chyba trzeźwo myślący nawet w tamtym czasie nie przypuszczałby, że za sprawą mogliby stać NASTOLATKOWIE.
Oprawcy obojga płci mieli 19 i 17 lat, a najgorsze jest to, że młodsza z nich była DZIEWCZYNĄ. W chwili pisania tej książki przez autora, ta podła młoda kobieta w dalszym ciągu przebywała i żyła w Polsce zupełnie przez nikogo NIE NIEPOKOJONA.
W aparacie represji i PRL-u pod rządami komunistów sterowanych i narzuconych przez Sowietów niby nie powinno to dziwić. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę ponad dekadę później ujawnienie zbrodni stalinowskich, osądzenie i skazanie na KILKANAŚCIE lat kilku z ubeków m.in Humera, Fejgina i Romkowskiego od 10 do 12 lat, to samo uczynienie w ZSRR przez Chruszczowa i to już nawet nie od 1939, ale od 1936- już niestety TAK.
Druga sprawa to sam Las Katyński. Okazuje się, że w jednym miejsc zbrodni gdzie bestialsko zamordowano polskich oficerów, uczonych, lekarzy, profesorów, dziennikarzy, sportowców, morderstw dokonywano już w 1918, czyli kiedy dopiero co wróciliśmy na światową mapę i wśród ofiar mieli być też niby sowieccy wojskowi. Podnoszono ten fakt, jakoby mieli nie być tam zabijani Polacy w 1940.
Trzeci wątek to znów zupełnie sensacyjne i niedorzeczne fakty w odniesieniu do białoruskich oddziałów NKWD z Mińska, mimo swego charakteru i podleganiu takim ludziom jak Beria i Stalin, już od 1939 mieli prowadzić wywrotową zakonspirowaną opozycję anty-stalinowską i poprzez nadawaniu aż z 3 radiostacji, mieli działać przeciw swym zwierzchnikom.
Cóż z tego, skoro i tak znaleźli się wśród katów, by zaraz po wykonaniu wyroku na polskich jeńcach stać się samymi ofiarami, dzieląc ich los dokładnie w ten sam sposób- strzałem w tył potylicy.
Wojny frakcji nikogo nie dziwią i znamy czystki w wojsku u Stalina i o dziwo skasowanie niby najbardziej oddanych i ideowych komunistów (u nas było też np uwięzienie Gomułki, a służył tym samym ludziom co go wsadzili i brał udział w czystkach stalinowskich), lecz nie przyszłoby chyba nikomu do głowy, że wśród takich zbirów będzie ktoś, kto niby zupełnie od tego się odcina.
Syn doktora medycyny zamordowanego w Katyniu informuje też o fantastycznych, przypuszczalnych i niedokonanych zdarzeniach np o widzeniu trumien 14 z ofiar wraz z tonami akt, które miały być podobne przejęte przez polskie podziemie, lub też oddane Amerykanom, by zaraz po chwili jako ich sprzymierzeńcy mieli oddać te akta, a przy okazji ktoś miał się jeszcze na nie łasić i chcieć spalić.
Dziwi też postawa pewnej młodej amerykańskiej dziennikarki obecnej w czasie ekshumacji, jako jedynej wierzącej sowieckiej stronie w dokonanie zbrodni przez Niemców i to mimo bytności naocznym świadkiem wśród samych zainteresowanych i jako jedynej wyłamującej się wśród obecnych żurnali, trzymając stronę kłamstwa katyńskiego.
Amerykanie i Anglicy wiemy jak nas traktowali i tę sprawę, ale po czasie dochodziło do tarć i między nimi i rządziła to polityka dwóch frakcji, w zależności od wyznawanych poglądów i trzymania z jedną ze stron sporu.
Po czasie część z obu stron jednak zaczęła na poważnie wertować sprawę i ukazywać prawdę.
W dozie niepotwierdzonych domysłów pozostaje też domniemane posiadanie autentycznego mikrofilmu z egzekucji, mającego trafić do rąk Chińczyków w trakcie wojny chińsko-koreańskiej z lat 1950-53. Podobnież miał to być dla nich film instruktażowy uczący egzekucji na wzór Katynia i innych miejscowości z tego samego okresu. Nigdy tego jednak nie potwierdzono.
Filmy o Katyniu, jako gra aktorska oparta na faktach, a nie materiał historyczny i autentyczny- powstawały już wiele lat przed Romanem Polańskim z jesieni 2002.
Wymiar w tamtych czasach jest chyba oczywisty i nie dziwi już nawet nie zakłamanie sprawców i pokrzywdzonych, ale ich ilość. Widz z tych gadzinówek dowiadywał się o zgrozo o jedynie KILKUSET ofiarach, a w najlepszym przypadku o KILKUNASTU TYSIĄCACH nim ponad 20.000. Szacowane podawane liczby graniczyły w granicach 14.5 tys, a podawano też przedziały między 10 i 11 tys.
Jeden z takich filmów nakręcili też i szorstcy przyjaciele zza Oceanu i oczywiście w hollywoodzkim wydaniu z sensacyjnym tonem narracji i akcji, dorabiając się na ludzkiej tragedii.
Szokują również rzucane daty dokonania mordów niczym w totku na chybił trafił. Czytamy m.in w fałszywych dokumentach o dokonaniu nich nie w 1940, a rok później lub nawet i trzy lata później, kiedy właśnie dopiero odkryto jamy grobowe i przeprowadzono ekshumacje potwierdzające dokładnie okres egzekucji i podaje się tam każdą porę roku, z jesienią i zimą włącznie, a wiadomo jakie panują warunki na Wschodzie o tej porze i jak trudno wykopać wtedy doły.
Widać to było zresztą jak na tacy ile w tym kłamstw, skoro w czasie badań archeologicznych, poszczególne zwłoki trzeba było oddzielać od siebie ostrymi narzędziami m.in skalpelami i dokładnie potwierdziły one wydzielające się substancje pojawiające na zwłokach właśnie dopiero 3 lata po śmierci.
Sprawa pomnika z Powązek też jest znana i szybkie jego usunięcie po zaledwie kilku godzinach w przededniu rocznicy Powstania Warszawskiego 31 lipca 1981 i powstały w Kanadzie i USA w 1980, ale już rzadziej mamy świadomość o istnieniu podobnych miejsc pamięci w Anglii już w 1976 i kilka później nawet i w RPA.
Nie były to ani dzieła sztuki, ani potrzebne. Lepiej, gdyby wcale nie powstały. Potwierdzały one kłamstwa o “sprawstwie faszystowskich zbrodniarzy” i zaniżały ilości ofiar, a te miały być “zaginionymi”, jakoby nie była to wcale egzekucja a zagubienie drogi w czasie górskiej wędrówki. W takim samym tonie wypowiadał się autor.
Znane są za to inne naginane fakty na pomnikach z podaniem bliźniaczo podobnej nazwy Chatyń- miasta leżącego aż 100 km od Mińska w Białorusi. To tak jakby “pomylono” np Radom z Warszawą. W dodatku nie podawano narodowości katów ani ofiar, a postument postawiony przez Brytyjczyków znajdował się na rzadko odwiedzanych przez turystów obrzeżach i autor porównywał je nawet z Falenicą. Nie trzeba znać nawet mapy i topografii stolicy, by wiedzieć jaka to odległość i jakie “okolice” od miasta. Zresztą do niedawna tak samo jak Wesoła, Rembertów i Białołęka to nie była jeszcze Warszawa administracyjnie.
Polecam zatem odwiedzać skupy makulatury szczególnie przy piątku. W ten właśnie dzień prócz tej pozycji nabyłem też kilka innych, a w inne dni z początkiem tygodnia wyłuskiwałem jedynie po podobnej sztuce, a nie kilka naraz.
Przy okazji ratujemy środowisko i dokładamy się do ekologii. Każda TONA gazet to ratunek KILKUNASTU drzew, a każdy KILOGRAM to aż 75 LITRÓW WODY dla krajów trzeciego świata. Zachęcam do tego od lat.
Źródło: Poetyka Patriotyczna