Gdy w czerwcu 1694 roku ziemie Rzeczpospolitej pustoszył najazd Tatarów, między polami pod wsią Hodów rozegrała się bitwa, która na trwałe zapisała się w historii Polski. Przypominała ona starcie w Termopilach – pomimo ogromnej dysproporcji sił, odwaga i determinacja polskich żołnierzy pozwoliły im przeciwstawić się przeciwnikowi.
Pierwszy kontakt z siłami tatarskimi miało zgrupowanie 400 żołnierzy polskich – 100 husarzy pod dowództwem Konstantego Zahorowskiego oraz 300 pancernych dowodzonych przez Mikołaja Tyszkowskiego. Ich celem było odparcie najazdu Tatarów, który miał na celu pozyskanie jasyru.
Początkowe starcie z tatarską strażą przednią, która liczyła około 500-600 koni, zakończyło się sukcesem Polaków, którzy pojmali dwóch mirzów. Wobec zdobycia informacji o nadchodzących głównych siłach przeciwnika, Polacy wycofali się do wsi Hodów, gdzie przygotowali się do obrony. Za pomocą improwizowanych środków – tabory, kobylenie, płoty, stoły, beczki – utworzyli linie obronne.
Wielogodzinne ataki Tatarów odpartywano z pomocą broni palnej. Choć ilość amunicji była ograniczona, obrońcy zmuszeni byli strzelać tatarskimi strzałami, które wkładali do luf zamiast kul. Siły tatarskie, według różnych szacunków, liczyły od 25 do 70 tysięcy żołnierzy, co dawało stosunek sił sto do jednego.
Mimo przeważających sił przeciwnika, Polacy nie zgodzili się na żądanie kapitulacji przedstawione przez Lipków. Ze względu na znaczne straty, Tatarzy wycofali się do Kamieńca Podolskiego, a dzięki skutecznej obronie zahamowany został dalszy najazd.
W wyniku bitwy większość obrońców odniosła rany, a zabitych było kilkudziesięciu. Dowódca husarii, Konstanty Zahorowski, zmarł trzy dni po bitwie z powodu odniesionych ran. Mikołaj Tyszkowski trafił do tatarskiej niewoli, z której później został wykupiony.